Sejmowa Komisja Finansów Publicznych przyjęła prezydencki projekt ustawy o pomocy dla frankowiczów. Za było 16 posłów, przeciw nikt, zaś 10 wstrzymało się od głosu.

 

Trzy projekty

W 2017 roku do Sejmu trafiły trzy projekty pomocy frankowiczom: autorstwa Kancelarii Prezydenta RP, a także partii Kukiz’15 i PO. Przez dłuższy czas nikt się nimi nie interesował. Dopiero na początku tego roku (wyborczego, nawiasem mówiąc) posłowie na poważnie zabrali się za przegłosowanie projektu prezydenta.

 

Wątpliwości ambasadorów czterech krajów

Tuż po przyjęciu projektu ambasadorzy czterech krajów: Niemiec, Austrii, Hiszpanii i Portugalii wystosowali oficjalny protest do szefa komisji w sprawie ustawy. Ich wątpliwości budzi m.in. tak zwany fundusz konwersji. Grożą oni Polsce wielomilionowymi pozwami. Wg ich opinii projekt ma łamać zasadę swobody zawierania umów, niedziałania prawa wstecz oraz proporcjonalności.

Paweł Mucha, minister z Kancelarii Prezydenta RP, zapewnił, że  przypadku ustawy nie ma naruszenia przepisów:

„Z projektem legislacyjnym nie wiąże się żadne ryzyko naruszenia fundamentalnych zasad prawa Unii Europejskiej. Jeżeli chodzi o zasadę swobody umów: projekt w żaden sposób nie ingeruje w tę zasadę, konwersja jest dobrowolna, a jej warunki podlegają negocjacji między stronami” – skomentował sprawę minister.

Dodajmy, iż akurat z tych czterech państw pochodzą właściciele banków, które po wprowadzeniu ustawy frankowej mogą najwięcej stracić. Są to: niemiecki Commerzbank (właściciel mBanku), hiszpański Santander, portugalski Banco Comercial (właściciel Millenium) i austriacki Raiffeisen.

Nikt nie jest zadowolony

Poza kancelarią Prezydenta RP z projektu nikt nie jest usatysfakcjonowany: ani kredytobiorcy, ani też przedstawiciele banków. Bankowcy podkreślają, iż na pomoc frankowiczom będą się musieli składać wszyscy klienci, gdyż będą one zmuszone podwyższać ceny swoich usług oraz produktów. Uważają, że pomoc jednej grupie kredytobiorców jest niesprawiedliwa w stosunku np. do osób biorących kredyty w złotym.